Rozdział 114: Zwiędły
Sophia odwróciła się i wyszła z ukwieconej winorośli, przeszła przez księżycowe drzwi i wróciła na podwórko. Był już późny wieczór i na całym podwórku panowała cisza, z wyjątkiem latarni na werandzie, która kołysała się delikatnie na wietrze. .
Sophia spojrzała na drewniane drzwi, które zamknęły się za nią, i zamiast wrócić do pokoju gościnnego, poszła w stronę podwórza.
W pokoju dziadka Jensena nadal paliło sięświatło. Sophia lekko zapukała do drzwi i wkrótce usłyszała ze środka mocny głos: „Wejdź!”.