Rozdział 496
Piers rozejrzał się gwałtownie, gdy drzwi jego pokoju w klubie otworzyły się i do środka weszła jakaś postać.
„Ja nie...” zaczął, ale przerwał, gdy zobaczył, że to Hila. Miała na sobie tłuste ogrodniczki, które skutecznie ukrywały jej zgrabne ciało. Przez chwilę patrzyli na siebie. Było popołudnie, a Capo odpowiedział na gest Monka, atakując go na trzech frontach, na rozkaz Luciena. Monk nie otrząsnąłby się łatwo po zabiciu dwóch swoich bliskich współpracowników i zniszczeniu magazynu w dokach, w którym przechowywał przemycane towary.
Piers patrzył, nie mogąc oderwać od niej wzroku, gdy podeszła do niego, zrzucając z siebie nadchodzące wezwania, jego oczy ucztowały na niej jak głodny człowiek, gdy podeszła do niego, w swoim podkoszulku i dżinsach. Zdjęła je, gdy szła, a on poczuł, jak jego oddech przyspiesza, gdy wpatrywała się w jej ciało, jędrne, wysportowane i tak kuszące.