Rozdział 29 Dziki jak niekontrolowany wilk
Wyjazd Zen pozostawił Marka i Dianę samych w salonie apartamentu prezydenckiego. Diana szepnęła cicho: „Pozwól, że pomogę ci wrócić do pokoju, aby odpocząć”. Zanim jednak skończyła mówić, Mark nagle rzucił ją na kanapę niczym niekontrolowany wilk.
„Um…” Okrzyk Diany został połknięty przez namiętny pocałunek Marka. Spojrzała na jego agresywne, szkarłatne oczy i poczuła strach w sercu. Próbowała wstać, ale Marek wielokrotnie ją powstrzymywał.
W tym momencie Marek zdawał się zupełnie postradać zmysły i był dziki niczym uciekający dziki koń. Diana wpadła w jeszcze większą panikę, gdy pomyślała o utrzymującej się truciźnie, o której wspomniał Zen. Próbowała, jak mogła, zawołać do niego: „Marek , uspokój się!”