Xenia Holt nie mogła uwierzyć, że jej przyszła teściowa wysłała ją do łóżka innego mężczyzny, zwłaszcza tuż po tym, jak jej narzeczony odszedł.
Gdy odzyskała przytomność i pomyślała o ucieczce, usłyszała otwierające się drzwi w ciemnym pokoju, a zaraz potem nad sobą rozległ się gniewny głos.
„Kto ci pozwolił tu być?”
Zanim Xenia zdążyła cokolwiek wyjaśnić, ktoś chwycił ją za nadgarstek.
Mężczyzna ściągnął ją z łóżka i chłodno rozkazał: „Wynoś się stąd!” jakby pozbywał się czegoś bezwartościowego.
Xenia uderzyła o dywan z głuchym łoskotem, a w jej oczach pojawiły się łzy bólu.
Kilka razy próbowała wstać, ale nie mogła.
„Ja... ja nie mogę wstać…” – wyjąkała, a jej głos brzmiał bardziej jak miauczenie nieśmiałego kociaka, mimowolnie zalotnie.
To sprawiło, że poczuła się niesamowicie zawstydzona i niekomfortowo.
Czując ból głowy, bała się, że mężczyzna pomyśli, że celowo z nim flirtuje.
Nagle jednak podbiegł do niej, a jego oczy błyszczały podekscytowaniem. Złapał ją za ramiona. "To ty!" wykrzyknął, brzmiąc jednocześnie zaskoczonego i szczęśliwego.
„Nie, mylisz się... Mam na myśli...”
Xenia nie zdołała wykrztusić słowa, gdyż jej usta zostały nagle zapieczętowane.
Jego oddech, przesycony tytoniem, przytłoczył ją, gdy ją całował.
Szybko znalazł się na niej, jego ruchy były stanowcze i nieustępliwe.
Xenia próbowała walczyć, ale on przytrzymał ją jeszcze mocniej. Wydawał się zdeterminowany, żeby wycisnąć z niej całe powietrze.
W nieskończonej ciemności nie była w stanie stwierdzić, kiedy to cierpienie się skończy.
Uniknęła popołudnia seksualnego ataku ze strony rodziców tego ucznia, ale co to zmieniło?
Jej los pozostał ten sam.
Auć, bolało ją ramię.
Mężczyzna ugryzł ją mocno i mruknął: „Uważaj”.
Potem stał się bardziej agresywny, przytłaczając myśli Xenii, wciągając ją w ciemną noc.
Następnego ranka, po przebudzeniu, Xenia stwierdziła, że jest schludnie ubrana, co nieco złagodziło jej niezręczność.
Przypominając sobie poprzednią noc, poderwała się na łóżku i spojrzała w oczy mężczyźnie stojącemu przy oknie francuskim.
Podświetlone światłem słonecznym jego rysy były rozmazane, zdradzały jedynie lekką chorobę. Jego uczony wygląd, podkreślony okularami w złotej oprawie, dodawał mu wytworności.
Wyprostowany na wózku inwalidzkim, ruszył w jej stronę, a jego dostojna postawa była nie do pomylenia z inną.
Widząc jego twarz, Xenia aż krzyknęła z przerażenia. "Pan... Pan Morrison!"
Jaki był wujek jego narzeczonej, Vince Morrison?
Wczoraj wieczorem udało jej się uniknąć molestowania seksualnego przez rodzica jednego z uczniów, ogłuszając go w samoobronie, i udać się w poszukiwaniu bezpieczeństwa do swojego narzeczonego, Trevora Morrisona.
Trevor wyjeżdżał w pilnej sprawie, zostawiając córkę pod opieką jej przyszłej teściowej.
Nie miała pojęcia, że po wypiciu mleka podanego jej przez przyszłą teściową została przeniesiona do innego pokoju.
Ale dlaczego... dlaczego to był wujek Trevora?!
Xenia poczuła zażenowanie i złość i pragnęła zniknąć.
„Wezmę odpowiedzialność za wczorajszy incydent” – oświadczył Vince, podchodząc bliżej i mówiąc tonem tak uspokajającym, jak delikatny wietrzyk.
Jego oczy błyszczały szczerością, a słowa były szczere.
Xenia, zaskoczona, podniosła wzrok. Zobaczyła, że Vince zasłonił usta i lekko kaszlnął. Jego uśmiech był autoironiczny, gdy powiedział z nutą smutku w głosie: „Oczywiście, tylko jeśli nie masz nic przeciwko temu, żebym był na wózku inwalidzkim. Jeśli się zgadzasz, możemy pójść podpisać papiery jeszcze dziś”.
„Podpisać papiery?” Oczy Xenii rozszerzyły się.
Do wczoraj rozpaczliwie pragnęła wyjść za mąż i uwolnić się od kontroli i podłych sztuczek rodziny.
Dlatego pospieszyła się, żeby znaleźć Trevora, chcąc najpierw wyjść za mąż.
Ale Trevor zbagatelizował jej obawy i odmówił.
Teraz, gdy usłyszała taką ofertę od wujka Trevora, Vince'a, zabrakło jej słów.
„Ja…” Xenia mocno zacisnęła zęby.
Przez chwilę myślała o przyjęciu oferty opuszczenia rodziny.
Jednak szybko otrząsnęła się i z determinacją pokręciła głową.
Nie, po prostu nie mogła tego zrobić. Ten człowiek był kimś więcej niż obcym. Był wujem jej narzeczonego. Poza tym krążyły pogłoski, że jest ważną postacią w Mapnard, znanym ze swojej stanowczości i bezwzględności!
Zdecydowanie nie chciała mieć do czynienia z kimś o tak skomplikowanym pochodzeniu.
Widząc odmowę Xeni, Vince nie wydawał się zaskoczony. Roześmiał się ironicznie, jego przystojna twarz wyglądała blado i chorowicie. Kilka razy odwrócił się, żeby zakaszleć. Wyglądało, jakby nie zostało mu już wiele czasu. „W porządku, rozumiem. Dlaczego zwykły człowiek chciałby spędzić życie z kimś niepełnosprawnym, takim jak ja?”
Ksenia poczuła ból w sercu.
Słowa Vince'a sprawiły, że poczuła się nieswojo. Ale w tej chwili chciała po prostu wydostać się z tej niezręcznej sytuacji. Niepewnie powiedziała: „Panie Morrison, chyba że czegoś pan potrzebuje, to ja... powinnam już iść”.
Gdy skończyła mówić, Ksenia szybko wstała, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa i upadła do przodu.
Twarz Vince'a subtelnie się zmieniła. Szybko ruszył do przodu i wyciągnął ręce, żeby ją objąć.
Ich ciała stykały się, a powietrze wokół nich wypełniał jej zapach. Vince przypomniał sobie wczorajszą intymną chwilę i poczuł, że coś go ściska w gardle.
Xenia, tuląc twarz do ciepłej piersi Vince'a, słyszała miarowe bicie jego serca i poczuła się niesamowicie niezręcznie.
Jednak jej nogi były tak zdrętwiałe, że nie mogła ustać.
Wtedy usłyszała nad głową delikatny głos Vince'a. „Czy zrobiłem ci krzywdę wczoraj wieczorem?”
Policzki Xenii natychmiast zrobiły się czerwone.
Walcząc z odrętwieniem, odsunęła się od piersi Vince'a i wstała, odczuwając mieszankę emocji.
Jeszcze przed chwilą poczuła się bezpiecznie jak nigdy dotąd.
To było pocieszające, ale szybko się za to zganiła.
O czym ona myślała?!
Ten mężczyzna był wujem jej narzeczonego!
Xenia poczuła się tak zawstydzona, że chciała zniknąć na miejscu.
Jednak Vince zdawał się nie zauważać jej dyskomfortu. Delikatnie uniósł jej nadgarstek i zapytał zaniepokojonym tonem: „Czy wczoraj byłem zbyt nieuprzejmy?”
Zaskoczona Xenia szybko cofnęła nadgarstek, niepewna, czy ma się zgodzić, czy nie.
„Naprawdę mi przykro” – mówi Vince, a jego przeprosiny brzmią szczerze.
Xenia spojrzała w górę zaskoczona i zdała sobie sprawę, że spotkała się ze szczerym spojrzeniem Vince'a.
Ten człowiek... nie do końca pasował do plotek, które o nim krążyły.
Wtedy Vince wyznał jej poważnie: „Przepraszam, to był mój pierwszy raz wczoraj wieczorem...”
Słysząc to, twarz Xenii, która już zaczęła się uspokajać, znów stała się jasnoczerwona.
Co ona w ogóle robiła?
Dlaczego tu była i rozmawiała z wujkiem swojego narzeczonego o wczorajszej intymnej sytuacji?
Vince zauważył jej przygnębione spojrzenie i w kąciku jego ust pojawił się delikatny uśmiech.
Nagle ktoś głośno walnął w drzwi, aż zdawało się, że drzwi się zatrzęsły.
„Vince, otwórz! Vince, ty draniu! Uwolnij moją synową!”
Hałas dochodzący z zewnątrz zaniepokoił Xenię, przez co jej twarz zrobiła się upiornie blada.
To była mama Trevora, jej przyszła teściowa!
Ta sama kobieta, która zaaranżowała, by Xenia poszła do łóżka z wujkiem Trevora, teraz oskarżała ją o niewierność!
Xenia była zażenowana i nie wiedziała, jak sobie z tym poradzić.
Wtedy zauważyła przed sobą szczupłą rękę mężczyzny, który mocno ją objął, dając jej niespodziewane poczucie bezpieczeństwa.
Jego głęboki, chrapliwy głos ją pocieszył. „Nie martw się. Zajmę się wszystkim”.
Chwilę później Vince puścił jej dłoń, podjechał wózkiem inwalidzkim do łóżka i zaczął prostować potargane prześcieradła .
Zauważył na prześcieradle ciemnoczerwoną plamę, jego oczy pociemniały, więc w milczeniu przykrył ją kocem.
Xenia obserwowała, jak Vince sprząta, i poczuła przypływ smutku.
Ku zaskoczeniu wszystkich, to wujek Trevora czuwał nad jej godnością.
Drzwi w końcu się otworzyły.
Vickie Morrison, matka Trevora, wpadła z zewnątrz.