Download App

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 651
  2. Rozdział 652
  3. Rozdział 653
  4. Rozdział 654
  5. Rozdział 655
  6. Rozdział 656
  7. Rozdział 657
  8. Rozdział 658
  9. Rozdział 659
  10. Rozdział 660
  11. Rozdział 661
  12. Rozdział 662
  13. Rozdział 663
  14. Rozdział 664
  15. Rozdział 665
  16. Rozdział 666
  17. Rozdział 667
  18. Rozdział 668
  19. Rozdział 669
  20. Rozdział 670
  21. Rozdział 671
  22. Rozdział 672
  23. Rozdział 673
  24. Rozdział 674
  25. Rozdział 675
  26. Rozdział 676
  27. Rozdział 677
  28. Rozdział 678
  29. Rozdział 679
  30. Rozdział 680
  31. Rozdział 681
  32. Rozdział 682
  33. Rozdział 683
  34. Rozdział 684
  35. Rozdział 685
  36. Rozdział 686
  37. Rozdział 687
  38. Rozdział 688
  39. Rozdział 689
  40. Rozdział 690
  41. Rozdział 691
  42. Rozdział 692
  43. Rozdział 693
  44. Rozdział 694
  45. Rozdział 695
  46. Rozdział 696
  47. Rozdział 697
  48. Rozdział 698
  49. Rozdział 699
  50. Rozdział 700

Rozdział 3

Stalowe ramię przytrzymywało mnie w białej koszuli, a górne guziki rozpięły się niedbale, odsłaniając idealnie umięśnioną klatkę piersiową z kręconymi, jeżącymi się siwymi włosami.

Nadal się trzęsłam, gdy mężczyzna przemówił warcząc, zwracając się do kogoś obok siebie: „Kim, do cholery, jest ta mała włóczęga? Kto wpuścił młodą dziwkę do mojego klubu walki?”

Jego zimne oczy wyrażały pogardę, chociaż mnie podtrzymywał, trzymając mnie jak imadło. Miał gęste siwiejące włosy, siwe na skroniach i roztaczał wokół siebie aurę autorytetu. Aurę groźby. Wyprostowałam się, jeżąc włosy.

Po brutalnym ataku, który właśnie otrzymałam i okrutnych drwinach, to było za wiele. Próbowałam się odepchnąć, ale on mnie trzymał, jego postawa była łatwa, ale uścisk bolesny.

„Czy możesz mnie puścić, zboczeńcu?” zażądałam władczo, próbując stanąć prosto i wysoko, ale sięgnęłam tylko do jego ramienia. Moje obcasy też były zgubione i wiedziałam, że wyglądam jak bałagan. Moje włosy opadały na mnie, starannie upięte loki, zamieszanie mahoniu, sięgające do mojej talii. Jego oczy przeczesywały mnie, chłodne i rozbawione w pogardliwy sposób, przesuwając się po moich piersiach, które były widoczne przez koronkową górę krótkiej sukienki. Zarumieniłam się ze złości.

Ponownie zwrócił się do mężczyzny stojącego obok niego, dając mi do zrozumienia, że jestem zbyt nisko postawiona, by móc zwrócić się do mnie bezpośrednio. Zobaczyłam, że towarzyszyła mu cała świta, ochroniarze w czarnych garniturach i ponurych minach.

Nie rozluźniając uścisku na moim ramieniu, chociaż teraz walczyłam ze wszystkich sił, powiedział niskim pomrukiem, jego głos był chrapliwy i wcale nieprzyjemny:

„Dziewczynko, pora iść spać.”

Wokół rozległ się chichot i poczułam, jak moja twarz płonie. A potem mnie odepchnął, mocno uderzając mnie w zaokrąglony tyłek, jego zimne, bladoszare oczy zwęziły się lekceważąco, gdy warknął.

„Biegnij z powrotem do swojego tatusia, mała dziewczynko i obciągnij mu przed snem”.

Moja twarz płonęła, gdy mężczyźni stojący dookoła rechotali, a ich podejrzliwe oczy mnie pożerały. Ramiączko spaghetti na moim prawym ramieniu urwało się w pewnym momencie podczas nękania przez Mustafę, a ja rozpaczliwie kurczowo trzymałam sukienkę przy piersi.

Jego drwiący komentarz był ostatnią kroplą i rzuciłam się na mężczyznę, który odwracał się lekceważąco. Nie zatrzymując się, by pomyśleć, podniosłam rękę i uderzyłam go tak mocno, jak tylko mogłam.

Moja ciotka zawsze wzdychała i mówiła, że powinnam powściągnąć swoje namiętności, bo inaczej skończę jak włóczęga jak moja matka. Ale teraz byłam zbyt wyczerpana, żeby kontrolować swoją furię.

Duża dłoń mężczyzny wysunęła się, zanim jeszcze skończyłam, i boleśnie chwyciła mój nadgarstek, sprawiając, że krzyknęłam, gdy wykręcił mi ramię za plecami, sprawiając, że krzyknęłam. Jaskrawoczerwona plama na jego twardym policzku z lekkim zarostem sprawiała, że wyglądał niebezpiecznie, chociaż wyraz zdziwienia, a następnie dzikości przemknął przez jego poza tym pozbawione emocji, granitowe rysy twarzy, gdy warknął: „Ach, mała dziewczynko. Nie powinnaś była tego robić”.

I zanim zorientowałam się, co się dzieje, odwrócił się do swoich ludzi i przemówił urywanym tonem. Powiedz Gowenowi | zobaczę go później.

I z tymi słowami szarpnął mnie do swojego ciała, w połowie ciągnąc, w połowie wyciągając, otoczony ciasnym kręgiem mężczyzn, którzy skutecznie mnie ukryli. Tłumy automatycznie się rozstąpiły, gdy się ruszyliśmy, a ja z opadającym uczuciem, zrozumiałem z opóźnieniem, że był kimś ważnym. Ludzie się go bali, pomyślałem, moje serce opadło do stóp. To było w sposobie, w jaki odwracali wzrok, a następnie, z szacunkiem opuszczali wzrok, zanim się cofnęli.

Próbowałam przemówić, przełykając z trudem ślinę, gdy zdecydowany mężczyzna idący obok mnie ciągnął mnie za sobą.

„Ja... ja przepraszam...” dyszałam, a on rzucił mi spojrzenie, gorące, wściekłe spojrzenie, które sprawiło, że mocno ugryzłam się w wargę. „Nie wiesz, co to znaczy przepraszam, mała dziewczynko” wymamrotał jedwabiście, a ja poczułam głęboki strach w brzuchu na jego słowa. W co ja się wpakowałam?

Weszliśmy do małej klatki przypominającej windę, ukrytej pod ciężkimi czerwonymi zasłonami, która wciągnęła nas na górę. Przez cały czas mężczyzna trzymał mnie uwięzioną, jego duża ręka boleśnie krępowała moje ramię za moimi plecami, a ja oddychałam drżąco. Spojrzałam z przestrachem na mężczyznę i jego towarzyszy, z ich pustymi twarzami, którzy zachowywali się tak, jakby normalne było, że ich szef wciąga dziewczynę do windy i ciągnie ją w nieznane miejsce.

Nagle znaleźliśmy się na górze i zamrugałem. Cały korytarz, na który wyszliśmy, był bogato wyściełany dywanem w matowych brązach i kasztanach. ściany wyłożone drewnianymi panelami nadawały mu klasyczne wykończenie. Był całkowicie inny od surowej, niemal brutalnej atmosfery dużego klubu walki, który właśnie opuściliśmy. Ledwo dostrzegłem otoczenie, zanim mężczyzna, który mnie trzymał, zaciągnął mnie do dużych drzwi na końcu korytarza. A potem zamknął drzwi przed swoimi towarzyszami, wrzucając mnie do pokoju.

Lądując na bogato wyściełanej podłodze, spojrzałem na niego wściekły. Choć czułem się niegodny, byłem zbyt zły, żeby się zatrzymać i pomyśleć. Przez wszystkie osiemnaście lat nigdy nie miałem tak okropnego dnia, a uwierz mi, widziałem ich wiele.

Poderwałem się na nogi, gdy odwrócił się obojętnie i podszedł do baru, który ciągnął się wzdłuż jednej ze ścian. Pokój był duży i dominowało w nim ogromne orzechowe biurko, na którym stały dzieła sztuki i dwadzieścia teczek, starannie ułożonych z boku.

Za drzwiami zrobiło się zamieszanie, drzwi otworzyły się gwałtownie i wpadła kobieta, z blond włosami ciasno spiętymi wokół pięknie ukształtowanej głowy, z niebieskimi oczami szeroko otwartymi z niepokoju i czegoś jeszcze. Wyglądała niejasno znajomo, choć to, jak to możliwe, było samo w sobie zagadką.

„Kochana Lucy!” – krzyknęła i rzuciła się na mężczyznę, który wyglądał na zirytowanego.

تم النسخ بنجاح!