Rozdział 1609 Pogrzebany żywcem
Brandon spokojnie spojrzał na strażnika, w jego oczach widać było odrobinę figlarnego figlarstwa. „Ojej, ojej, czyżbyś nagle poczuła ducha dobroczynności?” Jego głos był lekki, jakby rozmawiał o pogodzie. „Powiem ci coś, skoro dziś czujesz się tak łaskawie, może byś zajęła jej miejsce?”
Zaskoczony strażnik wyjąkał: „Ja tylko... Nie miałem zamiaru...”
Zimny, drwiący chichot wyrwał się z ust Brandona. „Ach, odważni zawsze powinni być gotowi dotrzymać słowa. Więc układ jest dość prosty. Ktoś jest przeznaczony do spędzenia nocy pod tą ziemią. Teraz ty lub ona, wybierzcie.”