Scarica l'app

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 1
  2. Rozdział 2
  3. Rozdział 3
  4. Rozdział 4
  5. Rozdział 5
  6. Rozdział 6
  7. Rozdział 7
  8. Rozdział 8
  9. Rozdział 9
  10. Rozdział 10
  11. Rozdział 11
  12. Rozdział 12
  13. Rozdział 13
  14. Rozdział 14
  15. Rozdział 15
  16. Rozdział 16
  17. Rozdział 17
  18. Rozdział 18
  19. Rozdział 19
  20. Rozdział 20
  21. Rozdział 21
  22. Rozdział 22
  23. Rozdział 23
  24. Rozdział 24
  25. Rozdział 25
  26. Rozdział 26
  27. Rozdział 27
  28. Rozdział 28
  29. Rozdział 29
  30. Rozdział 30
  31. Rozdział 31
  32. Rozdział 32
  33. Rozdział 33
  34. Rozdział 34
  35. Rozdział 35
  36. Rozdział 36
  37. Rozdział 37
  38. Rozdział 38
  39. Rozdział 39
  40. Rozdział 40
  41. Rozdział 41
  42. Rozdział 42
  43. Rozdział 43
  44. Rozdział 44
  45. Rozdział 45
  46. Rozdział 46
  47. Rozdział 47
  48. Rozdział 48
  49. Rozdział 49
  50. Rozdział 50

Rozdział 3

Infinity Realm Inc.

W biurze na najwyższym piętrze panował lodowaty chłód, a w oczach Matthew'a malowały się emocje skrywane przed obserwatorami.

„Czy to najlepsze rozwiązanie, jakie udało Ci się wymyślić po dwóch godzinach rozważań?”

Jego głos był głęboki, lodowaty i władczy, a zmarszczone brwi sprawiały, że u nielicznych osób przed nim wystąpił zimny pot.

„Szefie, będziemy ciężko pracować, aby jak najszybciej znaleźć idealne rozwiązanie”.

Kilka osób otarło pot z czoła, a ich usta były spierzchnięte.

„Najpóźniej jutro wyjdź.”

Matthew pomasował czoło, a niewytłumaczalne rozdrażnienie ścisnęło mu serce.

Niektórzy z nich marzyli o skrzydłach, aby móc jak najszybciej uciec z biura.

W biurze cisza nie trwała długo, telefon komórkowy w kieszeni Matthew zadzwonił, nie było potrzeby zastanawiać się, kto jest po drugiej stronie linii.

„Dziadku” – odpowiedział potulnie, naciskając przycisk odbierania połączenia.

„Gdzie teraz jesteś?” Głos Richarda był szorstki, zabarwiony irytacją.

„Jestem w firmie.”

„Firma?!” Typowo umiarkowany głos Richarda stał się głośniejszy. „Ty niewdzięczny bachorze! Dzisiaj jest twój ŚLUB, pamiętasz?”

Twarz Matthew pozostała zimna i apatyczna, niewzruszona. „To ty to załatwiłeś, nie ja”.

Wściekłość Richarda bolała go i kaszlnął kilka razy.

Wyczuwając zamieszanie, ton Matthew mimowolnie złagodniał. „Dziadku, pamiętaj, że nie możesz się za bardzo denerwować”.

Richard wziął łyk wody, uspokajając się. „Nie każ żonie czekać. To dobra dziewczyna i pomimo urodzenia w takiej rodzinie, dostała się do najlepszej szkoły. To dobra dziewczyna!”

„Matthew, nie jesteś już taki młody. Nigdy nie przejmowałam się plotkami, które krążyły wokół ciebie na świecie zewnętrznym przez te wszystkie lata, ale teraz, gdy się starzeję, powinieneś przynajmniej wziąć pod uwagę moje uczucia”.

W miarę jak Richard kontynuował, jego gniew rósł, a kaszel stawał się coraz bardziej intensywny.

"Kaszel-kaszel-"

Matthew zacisnął usta i przerwał: „W porządku, dziadku. Wrócę dziś wieczorem”.

Po tych słowach rozłączył się, zanim Richard zdążył odpowiedzieć.

Chwilę po namyśle nacisnął przycisk telefonu stacjonarnego na swoim biurku i polecił: „Nathan, przygotuj dla mnie umowę...”

Niedługo potem Matthew wrócił tam, gdzie przerwał.

Zawsze mówi to, co chce i nigdy nie zmienia swojej decyzji, więc kiedy pokojówki zobaczyły go wracającego, wszystkie spojrzały na siebie ze zdziwieniem.

Szybko podeszła pokojówka i zapytała: „Sir, czy mamy przygotować panu kolację?”

„Nie ma potrzeby”. Matthew rzucił pobieżne spojrzenie na pustą jadalnię i przemówił beznamiętnie. Podał swój płaszcz stojącej obok pokojówce.

Nie wrócił na kolację.

Matthew zrobił długi krok w stronę pokoju Sereny. Drzwi do pokoju były uchylone i niezamknięte, a ten szczegół zmarszczył brwi. Delikatnie pchnął drzwi.

Na pierwszy rzut oka pokój wydawał się przestronny i pusty, z dźwiękiem wody płynącej w łazience. Przez matowe szkło unosiła się gęsta mgła, wskazująca, że Serena była tam już od jakiegoś czasu.

Nie mógł uwierzyć, że wzięła prysznic, nie zamykając drzwi.

Matthew zamknął za sobą drzwi i podszedł do dużego, sięgającego od podłogi do sufitu okna z boku.

Trzask...

Niedługo potem drzwi łazienki otworzyły się i wyszła Serena z potarganymi włosami. Otaczała ją gęsta chmura pary, która wciąż wisiała w powietrzu.

Cztery oczy wpatrywały się w siebie, Matthew pozostawał niewzruszony, Serena była zaskoczona.

Widząc Matthew twarzą w twarz, Serena zamarła, a jej ręce na chwilę zamarły.

Serena widziała już tego mężczyznę wcześniej, ale dopiero to bliskie spotkanie pozwoliło jej wyraźniej zauważyć jego przystojne, trójwymiarowe rysy.

Jego twarz, oświetlona górnym światłem, wydawała się jeszcze bardziej olśniewająca.

Ser ena nie znała tożsamości mężczyzny stojącego przed nią, patrzyła na aurę emanującą z jego ciała, a także na fakt, że mógł on swobodnie wchodzić i wychodzić z tego miejsca.

Ma być wielką gwiazdą.

Serena podeszła do niego z szacunkiem. „Sir, czy jest coś, czego ode mnie potrzebujesz?”

Matthew pochylił się nad nią i zauważył, jak szybko zmieniają się emocje w jej oczach – zaskoczenie, dezorientacja, a potem szybki powrót do opanowania.

Jednak jej wymuszone opanowanie wydawało się jeszcze bardziej autentyczne.

Jej krystalicznie czyste oczy, o źrenicach jasnych i żywych jak u jelonka, stanowiły nieoczekiwany kontrast z jej spokojnym usposobieniem.

Matthew rzucił jej krótkie spojrzenie, a w jego spojrzeniu pojawiło się teraz więcej ciepła.

„Podpisz to.”

Wskazał na biały dokument leżący na stoliku nocnym, na błyszczącym papierze leżało eleganckie wieczne pióro.

Serena czuła dziwną mieszankę emocji i nie wiedziała, co powiedzieć.

Zamiast tego podeszła, wzięła umowę i zaczęła czytać.

Dokument był bardzo formalną umową, wyraźnie określającą charakter jej zaręczyn z Matthewem.

Wyraźnie określał, że rozwiodą się po upływie dwuletniego okresu. Podczas tych dwóch lat Serena miałaby dostęp do nieograniczonego bogactwa i cieszyć się przywilejami związanymi ze swoim statusem, ale tylko pod warunkiem, że zachowa niski profil.

Tak to zrozumiała Serena i było to dalekie od jej oczekiwań.

Zakładała, że tak bogata rodzina chciała, aby urodziła dziecko swojemu choremu mężowi i bardzo się tym martwiła.

Jednakże jej nominalny mąż, Matthew, wydawał się być skłonny zostawić ją w spokoju, pomimo obrzydliwej postawy swojej matki.

Dzięki temu kontraktowi jej obawy się rozwiały. Był tylko na dwa lata, więc musiała tylko wytrzymać.

Serena dokładnie przeanalizowała umowę. Jest pewna, że nie ma w niej żadnego haczyka. Czy więc to Matthew podjął decyzję o zaproponowaniu tej umowy?

Czując się nieco zdezorientowana, Serena zamrugała rzęsami i zwróciła wzrok w stronę mężczyzny, który od chwili jej przybycia prawie się nie odzywał. Wyglądał jednocześnie ostrożnie i dociekliwie.

„Panie, czy to mój mąż podejmuje tę decyzję?”

تم النسخ بنجاح!